poniedziałek, 17 października 2016

# TAKA SYTUACJA. Studentleker - studenckie zabawy.


A dziś czwarty post z serii # taka sytuacja, bardzo aktualny, bo zdarzenie miało miejsce w ubiegły weekend ;) W minioną sobotę miałam okazję pracować przy obsłudze cateringowej wystawnego bankietu organizowanego dla studentów, który brali udział w Bergen Challenge 2016. W ramach 4 dniowego eventu były organizowane różne konkurencje sportowe i imprezy. Najwystawniejszą z nich był właśnie bankiet, który odbył się w Grieghallen - położonym w centrum Bergen obiekcie operowo-koncertowo-konferencyjnym.

My, czyli ekipa kilkunastu osób z branży gastronomicznej, przygotowaliśmy studentom niezłą wyżerkę - małże, wymyślne sałatki, krewetki królewskie, nie mogło też zabraknąć kjøttboller w sosie pomidorowych, czyli mięsnych kulek / pulpetów. Stoły bankietowe, zorganizowane na zasadzie stołów szwedzkich, prezentowały się naprawdę okazale ;)



Po ich przygotowaniu czekaliśmy na "godzinę 0", czyli moment, gdy znany norweski aktor pochodzący z Bergen, Vidar Magnussen. który prowadził imprezę, ogłosi ze sceny, że "Dere kan spise nå!" (Czyli "Już możecie jeść!")

Wtedy zaczął się horror. Całe towarzystwo rzuciło się do stołów i w przeciągu 5 minut wyglądały one jak po przejściu stada wygłodniałych sępów, ewentualnie wilków. Jedzenie porozwalane było dosłownie WSZĘDZIE, na stołach i poza nim, tak jakby precyzyjne nakładanie sobie łyżką sałatki, makaronu czy mięsa na talerz stanowiło bardzo skomplikowaną dyscyplinę sportową. I właściwie... chyba właśnie tak było, zważając na fakt, że koordynacja ruchowa studentów zakłócona była przez spożycie dużych ilości alkoholu, najpewniej jeszcze przed rozpoczęciem bankietu ;) Bo wielu z nich, a zwłaszcza dziewczyn (!) było już na początku imprezy mocno wstawionych. Choć co do jednej nie byłam pewna, czy była już aż tak pijana czy po prostu miała problem z chodzeniem w butach na obcasie ;)


No i tu zaczyna się puenta. Jedna z bawiących się dziewczyn zaczepiła mnie przy stole bankietowym gdy dokładałam przekąski i zapytała, czy mamy jakieś reklamówki na zapleczu i czy mogę jej jedną skombinować. Nie kojarzyłam żebyśmy mieli jakieś siatki, ale wzięłam ją ze sobą na zaplecze, by osobiście zapytać kogoś ze stałej obsługi. Akurat było dwóch kucharzy, jeden rozłożył ręce i pokazał studentce plastikowy wielki wór na śmieci, a ona stwierdziła, że to jednak za duży... Więc drugi kucharz się zainteresował na co jej ta siatka w ogóle. Dziewczyna wyjaśniła, że to tylko w razie czego, gdyby jej lub jej koleżankom zdarzyło by się zwymiotować... Prawie nie dokończyła zdania gdy drugi kucharz podał jej wielką miskę z radą by położyła ją na stole gdyby wszystkie koleżanki miały podobną potrzebę. Dziewczyna spiekła buraka, ale wzięła miskę i się wycofała...

A my nie mogliśmy przestać się śmiać ;)

4 komentarze:

  1. hehe a nie miałaś jakiegoś zdjęcia po posiłku? myślałam że ta studentka chciała reklamówkę na kjottbollery żeby sobie do domu zabrać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtedy byłam zbyt zajęta sprzątaniem syfu by robić fotki ;)

      Usuń
  2. Haha a wiesz, że w sobotę wracalismy z restauracji i przechodząc obok Grieghallen mijalismy stado pijanej młodzieży a szczególną nasza uwagę przykula dziewczyna na wysokich obcasach :D i też się zastanawialiśmy, czy jest tak pijana, czy po prostu nie potrafi chodzić w tych butach :D

    OdpowiedzUsuń