Norweskie przysłowie głosi "Ut på tur, aldri sur". Tłumacząc na polski, chodząc na wycieczki nigdy nie zgorzkniejemy (a dosłownie na skwaśniejemy). Norwedzy traktują to bardzo poważnie, TUR czyli wycieczka, spacer, to stały element ich codzienności, a już na pewno stały element niedzieli. Niedziela to dla Norwegów czas odpoczynku, czas dla rodziny i czas na niedzielny spacer/wycieczkę właśnie - czyli SØNDAGSTUR. A że w Bergen każdy spacer właściwie może stać się wycieczką w góry czy nad jezioro, to tym lepiej :) Dziś przedstawię Wam propozycję takiej właśnie søndagstur w Bergen - jedną z najczęściej uczęszczanych tras, obejmującą dwa najpopularniejsze bergeńskie szczyty - trasę z Ulriken na Fløyen.
Nie ma znaczenia czy rozpoczniecie od wyjścia (lub wjechania kolejką linowo-torową) na Fløyen czy od wyjścia (lub wjechania kolejką linową) na Ulriken, trasa jest obustronna. Wjeżdżając / zjeżdżając kolejkami zaoszczędzicie sporo czasu na podejściach, pieniędzy na biletach i sił - ale to w końcu wycieczka, więc chyba nie o to chodzi by sobie maksymalnie ją ułatwiać i dać mięśniom odpocząć? :)
My tę trasę zrobiliśmy w porze zimowej rok temu, nie korzystaliśmy z żadnej kolejki. Z centrum miasta, w sezonie od maja do września, kursuje specjalny autobus dowożący pod stację początkową kolejki. Można też podjechać autobusem miejskim linii 12 do przystanku Montana. My wyszliśmy z centrum Bergen na nogach, idąc pod stację kolejki Ulriksbanen, za którą zaczyna się podejście w górę koło wodospadu.
Dalej wychodzi się w pobliżu schroniska turystycznego Montana, skąd zaczyna się już właściwy szlak na Ulriken. Po około 20 minutowym podejściu w górę możemy wybrać czy idziemy trasą krótszą, bardziej stromą, z kilkoma poręczami, kończącą się akurat na wierzchołku góry, czy dłuższą, trochę naokoło, łagodniejszą. Wtedy, rok temu, wybraliśmy tą dłuższą, w tym roku jednak wypróbowaliśmy tę bardziej stromą. Obie są przepiękne widokowo, choć w tej krótszej zapierające dech w piersiach obrazy ukazują się dużo wcześniej ;))
A w tej dłuższej na rozleglejszy widok musimy trochę poczekać ;)
W końcu docieramy na ULRIKEN, najwyższą górę wznoszącą się nad Bergen. Ma 643 m n.p.m., ale tak jak pisałam przy okazji wcześniejszego posta - wysokości szczytów może nie imponują, ale pamiętajmy, że wychodzimy z poziomu morza!
Mówi się, że nie byłeś w Bergen dopóki nie wejdziesz na Ulriken :) Dlatego po wejściu cieszymy się że w ten sposób oficjalnie potwierdziliśmy nasz pobyt w tym mieście (co z tego że od kilku ładnych miesięcy już w nim mieszkaliśmy :P). Na szczycie Ulriken znajduje się stacja końcowa kolejki Ulriksbanen, restauracje, pamiątkowe sklepy, a także toaleta z prysznicem (!) dla turystów. Szaleństwo :D
Oczywiście na szczycie dumnie powiewa też norweska flaga :)
Z góry roztacza się piękny widok na caaaaałe Bergen.
Po zdobyciu Ulriken udajemy się za tabliczkami w kierunku Fløyen. Trzeba jednak przyznać, że zadanie jest utrudnione - wszędzie masa śniegu, słupy z tabliczkami nieraz są całkiem zasypane albo w ogóle ich nie ma.
Generalnie tabliczki czy mapy w terenie to bardzo rzadkie zjawisko - mapy gór miejskich znajdują się tylko przy wejściu na szlakach (potem już ich nie uświadczysz).
Tabliczki wskazujące strzałkami szlak też należą do rzadkości, nigdzie nie są zapisane orientacyjne czasy przejścia (do których jestem przyzwyczajona z polskich szlaków) a już w ogóle nigdzie nie ma czegoś takiego jak oznaczenia kolorów szlaków i znaki na drzewach, kamieniach czy specjalnych słupkach. W dużej mierze idziesz orientacyjnie, tak jak uważasz :)
My, będąc tam pierwszy raz, w śniegu, bez mapy, cały czas szukający jakiś tabliczek kierujących, drogowskazów których nie było, i co chwilę robiący zdjęcia, nie spodziewaliśmy się, że trasa zajmie nam niemal cały dzień! Według norweskiej strony www.ut.no zawierającej opisy wszelkich tras i wycieczek w Norwegii, trasa ta powinna zająć nam jakieś 4h, a my przeznaczyliśmy dwa razy tyle ;)
Kilkakrotnie trasa schodziła w dół, by znów wznosić się w górę, parę razy trzeba było zjechać na butach bo było tak ślisko i stromo ;)
W oddali widać wszystkie wyspy i wysepki poza Bergen, a dalej już pełne morze :)
A z drugiej strony niekończące się pasma gór....
O! Jest i miasteczko pomiędzy tymi górami. To Arna, mała miejscowość po drugiej stronie gór otaczających Bergen. Można tam dojechać autobusami (zajmie to około godziny - jak nie więcej - ale pociąg zawiezie Was tam w 9 minut dzięki tunelowi wybudowanemu w środku Ulriken. Fajna sprawa, miałam tę przyjemność nim jechać, wjeżdżasz w ciemny tunel na 9 minut i już jesteś w Arnie ;) ! )
Udało się zrobić pełną pętle i wyjść na Fløyen, górę miejską, skąd od centrum dzielił nas już tylko 20-30 minutowy spacerek w dół. Więcej zdjęć z Fløyen w jednym z poprzednich postów.
Trasa jest bardzo przyjemna, średnio wymagająca kondycyjnie i cudowna widokowo. Było mnóstwo śniegu który przysłaniał wszystkie jeziorka i znajdująca się tam florę. O innej porze roku jest tam zupełnie, zupełnie inaczej, ale to już materiał na następny post :)
Pozdrawiam,
Ania
Jestem nowa w Bergen ale już na Ulriken i Fløyen byłam. Problem, który chciałam naświetlić to brak dobrych map do kupienia. W centrum turystycznym powiedzieli mi, żeby szukać w norli. W księgarni norli były kiepskie i drogie mapy. Zaskoczyło mnie to, że w centrum Bergen nie mogłam znaleźć mapy szlaków do Ulriken czy Fløyen. Nie było problemu za to ze znalezieniem map Lofotów czy Jotunheimen ;)
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłam uwagę na brak dobrych map, w domu w Polsce mam całą kolekcję fajnych map po naszych górach i myślałam, że tu znajdę coś fajnego do kolekcji ale nie :P Może wychodzą z założenia że skoro i Ulriken, i Fløyen jest tak dobrze widoczne z centrum miasta, to każdy tam trafi bez mapy :P
Usuń