poniedziałek, 14 marca 2016

Ciekawostki o Norwegii. Część II.



Zostajemy w temacie handlu i cen. W Norwegii jest sporo rzeczy w tej materii, które odróżniają ją od Polski, i nie chodzi mi tylko o to powszechne przekonanie, że w Norwegii jest drogo (a to nie do końca prawda!).  Dzisiaj garść nowych ciekawostek :)



#KRAJALNICA DO CHLEBA

W każdym sklepie spożywczym znajduje się samoobsługowa krajalnica do chleba (brødskjæremaskin). Wystarczy włożyć bochenek, zamknąć klapę a uruchamia się ona automatycznie i po chwili chlebek jest pokrojony i gotowy do spakowania. Sprzedawane są więc tylko chleby w całości, to klient decyduje, czy chce go pokroić czy nie.


Aha, co do samego chleba - tutaj wybór przyprawia o zawrót głowy. Półki w sklepach oferują często po kilkanaście rodzajów! Są one przypisane do rożnych klas - kategorii cenowych. Ceny wahają się od 7 koron za zwykły bochenek do 30 koron i więcej za chleby z formy, z ziarnami / dodatkami lub różnych rodzajów mąk. Jest więc w czym wybierać!




# CASHGUARD

Zdecydowana większość sklepów w Norwegii nie posługuje się już zwykłą kasą fiskalną. Ich miejsce zajęła kasa inteligentna, tzw, cashguard. Dlaczego nazywam ją inteligentną? Bo ma myśleć i wydawać resztę za człowieka. Kasjer jest tylko potrzebny do zeskanowania towarów z taśmy, odebrania pieniędzy od klienta i wsunięcia banknotu do specjalnej szuflady w cashguard'zie. Cashguard liczy i wydaje resztę sam - banknoty wyskakują tą samą szufladą, natomiast monety w automacie skierowanym w stronę klienta, który odbiera drobne. Cashguard zdecydowanie ułatwia kasjerom życie i niweluje ryzyko pomyłki człowieka w wydawaniu reszty z zakupów. Inna sprawa jest taka, że w Norwegii i tak większość transakcji odbywa się bezgotówkowo - odsetek ludzi płacących gotówka w sklepie to może ze 20% (z mojego doświadczenia), ale i tak casguard'y funkcjonują i mają się dobrze :)



# CENY

Ceny żywności (i nie tylko) w Norwegii czasem potrafią zwalić z nóg. Pewnie mam takie wrażenie dlatego, że czasem jeszcze zdarza mi się, że robiąc zakupy czy chodząc po sklepach automatycznie przeliczam korony na złotówki, a cenę towaru w porównaniu do polskich zarobków i wtedy rzeczywiście sprawa nie wygląda ciekawie. Ale uczciwie trzeba przyznać, że pracując i zarabiając w Norwegii, to ceny są po prostu normalne i adekwatne do osiąganych dochodów. Co mnie bardzo dziwi w Norwegii, to to, że te same produkty żywnościowe (dokładnie te same!) w różnych sieciach sklepów potrafią mieć zupełnie różną cenę. Tak, tak, wiem że w Polsce to też jest normalne że ceny poszczególnych produktów wahają się kilka groszy w tą czy w tamtą na tych samych produktach w różnych marketach... ale tutaj te różnice są dużo większe, nieraz cena tej samej rzeczy w sklepach położonych obok siebie może się różnic o 100%! Warto więc chodzić do różnych sklepów i sprawdzać ceny, np. w gazetkach reklamowych dostarczanych pocztą, albo zaglądać na stronę ENHVER, gdzie dostępny jest przegląd aktualnych cen w rożnych sklepach.



# PROMOCJE

O tak, Norwedzy to potrafią robić promocje! To nie jest jakaś tam zwykła obniżka o 15-20 %. Jak już robić TILBUD, to z rozmachem, 60-70% lub więcej, a co! :) Warto więc sprawdzać tygodniowe gazetki promocyjne sklepów bo naprawdę można upolować niezłe okazje. Mowa tu nie tylko o żywności, ale również o innych produktach - J. na przykład udało się upolować kamerkę GoPro taniej niż w Polsce, a mi całkiem fajny rower :) Najgorętszy sezon promocyjny zdarza się przed świętami na najbardziej popularne w danym czasie produkty - np. przed Bożym Narodzeniem masa marcepanowa do ciasta czy paczka PEPPERKAKER (czyli pierniczków) kosztowała 1 koronę (tak, JEDNĄ! zamiast 20) a popularna w okresie świątecznym oranżada JULEBRUS kosztowała 5 koron (to cena z już wliczonym PANT'em - kaucją - 2,50 NOK) zamiast 25 NOK. Niektóre sklepy wprowadziły nawet ograniczenie na towary objęte tą megapromocją - można było zakupić tylko 3 sztuki na klienta ;) a teraz, przed Wielkanocą, sklepy znów rozpoczęły wojnę cenową, między innymi na SMÅGODT'y - czyli różnego typu czekoladki i żelki na wagę. Standardowa cena za 1 kg to 134,90 NOK, natomiast w zeszłym tygodniu sklepy obniżyły cenę do... 29 NOK. W przeciągu jednego dnia pojemniki ze smågodt'ami w sklepach przeżyły istne oblężenie a pod koniec dnia zaczęły świecić pustkami :P





# CENY W MC'DONALDZIE

Co mnie zaskoczyło to to, że kupując żarełko w norweskim Mc Donaldzie czy innej restauracji typu fast food zapłacimy o kilka koron więcej, jeśli zdecydujemy się spożyć je na miejscu. Kupując Bic Maca czy frytki na wynos kilka koron zawsze zostanie w kieszeni. Dlaczego obowiązują dwa rodzaje cen? Ma to związek z podatkami - jeśli spożywamy posiłek w restauracji, jest już to kwalifikowane jako usługa gastronomiczna (a nie tylko zakup produktu), która jest opodatkowana wyżej, więc restauracja dolicza to do ceny posiłku. Trzeba też zaznaczyć, że Mc Donaldy w Norwegii (a przynajmniej w Bergen) to raczej małe lokale, z najwyżej kilkoma stolikami, więc te dwa rodzaje cen bądź co bądź trochę ograniczają ruch i nie wszyscy decydują się na posiłek na miejscu.




Pozdrawiam,
Ania

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post! O większości rzeczy wiedziałam z racji tego, żeby bywałam w Norwegii, ale dla osób, które nigdy nie odwiedzily tego kraju mogą się nieźle zdziwić ;). Muszę dodać, chleb jest niestety niezbyt smaczny :(.
    http://would-be-vikings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, początkowo wiele rzeczy zadziwia ale potem już człowiek je traktuje jako stały element codzienności ;) taaak, chleb rzeczywiście smakiem nie powala, ale jakiś jeść trzeba a nie zawsze mam czas piec własny więc kupuję :P

      Usuń
  2. Hej, zdarzyło się Wam na początku pobytu w Norwegii szukać kremów Neutrogena? Ja myślałam, że gdzie jak gdzie, ale w Norwegii będę się o nie w sklepie potykać, a tu nie ma!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie szukałam tutaj jeszcze kosmetyków z Neutrogeny, więc nie wiem jak z ich dostępnością ;) ale skoro mówisz że cięzko znaleźć to dziwne, tu te kosmetyki powinny być powszechne ;)

      Usuń
  3. Kiedyś wydawało mi się, że to produkty norweskie. Ubzdurało mi się, że przecież nie muszę ich przywozić do Norwegii, bo je tu znajdę. Dowiedziałam się od Norweżek i z forów internetowych, że rzeczywiście czasem można w aptece kupić coś z tej firmy, jednak najlepiej zamówić przez internet, a tak w ogóle to cytuję "wszędzie za granicą jest większy wybór niż w Norwegii" ;) Taka ciekawostka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniała mi się jeszcze jedna ciekawostka. Przemogłam się i kupiłam raz mleko. Gdybym wiedziała wcześniej, że mleko w Norwegii jest niepasteryzowane i trzeba je szybko wypić, to bym go nie musiała potem wyrzucić. I ta podziałka z boku, na decylitry ...

    OdpowiedzUsuń